Od paru miesięcy pracujemy nad kablem sygnałowym do transmisji cyfrowej. Co do tych kabli zdania wśród braci audiofilskiej są niezwykle podzielone. Jedni twierdzą, że „cyfrówka” niewiele wnosi w jakości dźwięku, inni że dużo.
Elektronicy, którzy odebrali staranne wykształcenie, nierzadko na renomowanych światowych uczelniach, stukają się z politowaniem palcem w głowę. Twierdzą oni z całą mocą swojej niebywałej wiedzy, że zmian żadnych kabel cyfrowy wprowadzać nie może i już.
Nie zniżą się oczywiście do sprawdzenia czy rzeczywistość nie wygląda zgoła inaczej. Musieli by bowiem po usłyszeniu różnicy zrewidować swoją wiedzę a co gorsza przyznać się do błędu. Łatwiej więc nie słuchać.
My przesłuchaliśmy wiele rozwiązań i wniosek był jednoznaczny. Przewód cyfrowy wnosi do dźwięku najwięcej z całego okablowania. I to była ta łatwiejsza część naszej pracy.
Gorzej było z odpowiedzią na pytanie dlaczego. Kolejne teorie i hipotezy upadały po rozlicznych testach.
Aż wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Śmiała hipoteza Veniego wsparta dodatkową elektroniką znalazła potwierdzenie w odsłuchach a dzięki mojemu uporowi również w pomiarach. Prace potrwają jeszcze jakiś czas gdyż zmiany, których dokonujemy dają coraz lepsze efekty. Chcielibyśmy żeby i ten kabel zasłużył na miano Edge czyli linii, do której trafi.
Andrzej Grochowski Vidi